Marianna Curley, czyli kolejna przygoda w czasie...
Ethan miał
zaledwie cztery lata, kiedy została zamordowana jego starsza siostra,
Sera. Teraz, dwanaście lat później, Ethan prowadzi podwójne życie. Z
jednej strony jest zwyczajnym uczniem liceum w australijskim mieście
Angel Falls. Z drugiej – niezwykle utalentowanym agentem organizacji
nazywanej Strażą – strażnikiem czasu, którego misją jest chronienie
historii. Nie wolno dopuścić, aby samolubna, nieobliczalna potęga
zmieniła bieg przeszłych wydarzeń, aby w przyszłości ugruntować swoją
władzę. Tymczasem jednak Ethana spotyka zaszczyt, połączony z wielką
odpowiedzialnością: zadanie wyszkolenia nowej Strażniczki. Gdyby jeszcze
nie była młodszą siostrą jego byłego najlepszego przyjaciela…
Isabel prawie już zapomniała o chłopaku, w którym podkochiwała się jako
dziecko. Nie widziała go od czasów, kiedy pokłócił się z jej bratem.
Oczywiście o dziewczynę, piękną Rochelle, która wybrała Matta zamiast
Ethana! Ale to nie ma znaczenia – Ethan i tak nie zauważa istnienia
Isabel… Aż do dnia, kiedy przypadkowe zdarzenie postawiło jej świat na
głowie. Czy to początki choroby psychicznej, czy też jest obdarzona
jakimiś dziwnymi mocami? I co ma znaczyć to, że Ethan nagle szuka jej
towarzystwa?
W pierwszym tomie trylogii Marianne Curley wraz z bohaterami wkraczamy
do świata ukrytego wewnątrz naszego świata. Do rzeczywistości podróży w
czasie i walki Porządku z Chaosem. Kto okaże się przyjacielem, a kto
wrogiem? Co oznaczają słowa starożytnego proroctwa? Gdzie znajduje się
starożytne miasto Veridian, kryjące sekrety dawno zaginionej
cywilizacji?
Wiele ludzi ( i ja także) na podstawie opisu książki wysuwa wnioski: kolejna książka na jeden i ten sam powielany temat, niezły erotyk, romansidło dla młodzieży czy nuda. W przypadku Strażnicy Veridianu sądzę, że nie ma niż bardziej mylnego niż opis! Nie powiem, że jest to literatura wyższych lotów, czy że całkowicie niszczy schemat powieści dla nastolatek, jednak czytając opis i porównując go z książką zostałam zaskoczona - i to w bardzo przyjemny sposób! Pierwsze słowo, które przyszło mi do głowy po przeczytaniu tej książki to: urzekająca. Dlaczego?
Pierwszy tom wprowadza nas powoli w świat trylogii, nie jest to zasyp wiedzy, którą musimy naraz zapamiętać, lecz stopniowo odkrywane sekrety, które z czasem stają się coraz bardziej zaskakujące - choć zastrzegam - nie wszystkie. Jedna dosyć ważna tajemnica była przewidywalna, od kiedy się o niej dowiedzieliśmy, jednakże w trakcie czytania nagle wychodzą na jaw rzeczy, nad którymi nawet nie przyszło nam do głowy zastanawiać się. Owszem, istotna kwestia jest przewidywalna, ale autorka nadrabia to małymi tajemnicami, które pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Nie wszystkie niespodzianki zostały ujawnione w pierwszym tomie, co przyciąga nas do części drugiej."Kto okaże się przyjacielem a kto wrogiem?" głosi
opis. Tę kwestię mogę jedynie wyszydzić, gdyż kto jest wrogiem(patrz
wyżej: jedna przewidywalna istotna rzecz) nietrudno zgadnąć, a w
powieści nie występują jakieś drastyczne zdrady czy oszustwa. Możemy
podejrzewać zdradę, jednak będzie to w przesłodzony sposób rozwinięta i
zapomniana sprawa.
Proroctwo. Jest o nim w opisie, jest o nim mowa w książce, ale bohaterowie nie zastanawiają się nad nim jakoś szczególnie - czytają je, raz próbują odgadnąć jego znaczenie, a potem całkowicie jest pominięte i jest o nim mowa dopiero gdy się wyjaśnia. Z jednej strony to dobrze, że wszystko nie skupia się na niezrozumiałych dla nas mrzonkach, lecz nie skupienie na nim odpowiedniej uwagi przez autorkę, sprawia, że dla nas także jest mało istotne i nie zadręczamy się myślą: O kogo może chodzić??, co zdecydowanie jest negatywnym aspektem.
Kolejną kwestią są podróże w czasie- pomimo, iż czytałam wcześniej "Magiczną Gondolę" i "Trylogię Czasu", tutaj wędrówki w czasoprzestrzeni różnią się diametralnie od obu tych książek. Inni jest sposób przenoszenia się w czasie ( nie ma żadnego urządzenia ani miejsca, które by to umożliwiało, lecz osoba), inne jest zaznajomienie bohaterów z czasami, w których przyjdzie im przebywać. Niby oklepane podróże w czasie potrafią być tak przerobione przez pomysłowych artystów, że nie można ich przyporządkować do stałego schematu.
Schematyczni są jednak bohaterowie - zwykłe rozterki, normalni nastolatkowie wprowadzeni w niezwykły świat. Pomimo nadzwyczajnych umiejętności, charakter nie wyróżnia się z otoczenia. Potrafią wpakować się w kłopoty, da się ich polubić, ale czy ostatecznie się do nich przywiąże? Na to pytanie odpowiem kiedy dokończę całą Trylogię. (Chyba, że tak jak 3 część Niezgodnej zrujnuje się cała wizja książki i zirytuje mnie tak, że jej nie dokończę. Brrr!)
Książka skupia się bardziej na przyjaźni niż miłości, pomimo rozterek Isabel, które się tam dosyć często przewijają. Jednakże wątku miłosnego nie zabrakło - nie wiemy do końca między kim on się rozwinie, na razie wydaje się on zalążkiem czegoś co może się okazać na prawdę świetne. Rozwinięcie tej kwestii przyjdzie z czasem, co można wyraźnie zrozumieć z treści powieści.
Wątek romantyczny to to, co jest głównym powodem, który przyciągnął mnie do dalszej części serii. Jak już wspominałam, nie wierzcie w opis. Czy autorka specjalnie zmyliła czytelników? Nie chcąc zdradzać szczegółów, powiem tylko, że zapowiada się niezwykle ciekawie. Mam nadzieję, że Marianne Curley nie schrzani tego, bo początek jest wyśmienity! (jeśli uznać za początek to co dzieje się w połowie książki). Kolejna rada: Nie oceniajcie powieści po pierwszym rozdziale. Ta niby przewidywalna powieść nieraz was zaskoczy :) Jak już wspominałam Strażnicy Veriadianu jest urzekająca. Ma swój urok, który nas zaciekawia i wciąga w powieść i potencjał, który daje nam nadzieję na jeszcze lepszą kontynuację. Oceniam 7/10.
źródło opisu, okładki: Lubimyczytać.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz