piątek, 27 grudnia 2013

Bractwo Czarnego Sztyletu


Bractwo Czarnego Sztyletu to wampirza seria książek autorstwa amerykanki - J.R.Ward. Prawa do publikacji nabyło 17 krajów, co wydaje się niemałym sukcesem. Składa się z 11 części, z których przeczytałam tylko dwie, albo można też powiedzieć AŻ dwie. Natknęłam się zupełnie przypadkiem na tą serię i nie miałam pojęcia czego się spodziewać, a jako, że do fantastyki mnie zawsze ciągnie nie uważałam czytania tej książki za stratę czasu.  Jak się później okazało - myliłam się.


Na początku w oczy rzuciły mi się imiona bohaterów; Zbhir, Ghrom, Tohrtur, gdzie wystarczy usunąć literkę 'h' i powstaje normalne słowo.  Ta prostota  nie przypadła mi do gustu, szczególnie takie imiona jak: "Pan X" "Pan O" "Pan U". Jednakże imiona pomimo iż są kpiną z ludzkiej kreatywności są tu najmniej ważne.

Jest to rodzaj serii, gdzie występuje surrealistyczna idea, że każdy, po kolei się zakochuje. Czasem nawet więcej niż jedna osoba w tym samym czasie. Występuje wiele wątków miłosnych, każdy inny, ale każdy kończy się tak samo - co po pewnym czasie jest nużące. Nie występuje tu atmosfera napięcia i wyczekiwania, aż bohaterowie w końcu się ze sobą zejdą, którą sobie bardzo cenię. Idą ze sobą do łóżka w ciągu jednego, maksymalnie 3 dni od poznania się. Czyli, krótko mówiąc - pozornie niewinne, łatwe kobietki, znajdują sobie pozornie groźnego mężczyznę o wrażliwej duszyczce i na każdym kroku konsumują swój związek. Śmiertelniczka zakochana w wampirze itd. Jako, że ja osobiście kiedy czytam książkę erotyczną i jest tam zdecydowanie za dużo scen dla dorosłych, znużona nimi zaczynam je pomijać, ten słabo rozwinięty wątek romantyczny całkowicie mnie zawiódł. Jak wiadomo, w książce każda miłość jest odwzajemniona, co nie ma żadnego oparcia w rzeczywistym świecie - mimo, że lubię fantasy, trochę realizmu musi być. Pewna sytuacja, żeby nie spoilerować nie zdradzę jaka, wzbudziła we mnie wielką nadzieję. Nareszcie, choć jedna rzecz, która nie jest cukierkowa, słodka i przereklamowana ! Jedna niesielankowa rzecz, sprawiła, że się uśmiechnęłam, że uwierzyłam w tę serie. Tym bardziej wyobraźcie sobie mój zawód gdy autorka odkręciła całą tą akcję za pomocą nadprzyrodzonych mocy, które wcześniej wydawały się niemożliwe!  Fantasy tak, sielanka i cukierkowość- stanowczo NIE!

Kolejną rzeczą jaką chcę skomentować są sami bohaterowie. Banda impulsywnych, groźnych, morderczych i niebezpiecznych facetów, którzy nie boją się zupełnie niczego, a nocami wychodzą walczyć ze złem. Może nie byłoby to takie złe, gdyby Ward dodała do ich postaci trochę naturalności. I, może to tylko moje odczucie, ale przez cały czas wyczuwałam jak sztucznie kreuje ona ich postaci. Oni są źli, niebezpieczni, boją się ich, ale na potwierdzenie tego nie opisała niczego oprócz ich mrożącego krew w żyłach wyglądu i spojrzenia. Wydaje się, że bardziej naturalnie wypadły czarne charaktery ( taaa.. straszniejsi od strasznych) - czyli Reduktorzy. Banda jasnowłosych świrów, którzy mordują dla przyjemności co popadnie. Szaleńcze plany zabicia Bractwa przez Pana X,Y,Z, czy jakie jeszcze będą literki w następnych częściach. Zastanawiające jest, że skoro jest ich tak wiele, każdy nazywa się literką, to że nigdy nie zetknęły się dwie te same... ciekawe co by było, gdyby ta seria miała więcej niż 11 części i zabrakło alfabetu. Może cyfry? Panie C1? Otóż to są postaci, które mogą przerazić. A raczej mogłyby gdyby same opisy ich przygód nie były tak przeraźliwie nudne. Wtrącenie: Miejsce im nie pasuje.
Wtrącenie2: Szukają działki
Wtrącenie3: Ta działka im nie pasuje
Wtrącenie4: Zaczynają budowę na innej działce, szczegółowo opisując gdzie się znajduje i jej udogodnienia.
Wtrącenie5: Budują na działce, szczegółowo opisując wszystkie czynności temu towarzyszące.
Nie wydawało się to szczególnie absorbujące. Jednakże po pewnym czasie, pomijając to co już wspomniałam, bohaterów nawet da się lubić.  Właśnie sympatia do tych bohaterów pomimo niektórych wad może przyciągnąć do tej serii.

Reasumując, Bractwo Czarnego Sztyletu jest połączeniem zmierzchowych, sielankowych miłości z opisami walk, z których( a jakby) wszyscy wychodzą cało i ze scenami erotycznymi. Jeśli ktoś lubi romansidła z rozbudowanym wątkiem romantycznym - nie polecam. Ocena 1/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz